potrzeba tylko śmiałków i czasu
Człowiek od zarania dziejów obserwował gwiazdy i ruch na niebie, nawigując po morzach i stepach. Tworzył teorie i bogów, aby zrozumieć relację pomiędzy tym, co na Ziemi, a tym, co na niebie. Wielu przedstawicieli naszego gatunku poświęciło życie, aby zrozumieć, czy Ziemia jest centrum wszechświata, czy też jednym z milionów światów w nieskończoności kosmosu.
Z czytaniem nieba nieźle radzili sobie już starożytni ludzie. Majowie przewidzieli zaćmienie słońca na rok 1991, czyli po upadku swojego imponującego imperium, a Kopernik w 1543 r. opublikował w Norymberdze dzieło, które zmieniło wszystko – „O obrotach sfer niebieskich”. Oficjalnie po latach geocentryzmu uznano, że wstrzymał on Słońce i ruszył Ziemię.
Mimo oporu instytucji kościelnych myśliciele zaczęli konstruować jeszcze lepsze narzędzia do oglądania nieba, a artyści i konstruktorzy pokusili się o stworzenie maszyn do latania. I choć pierwsze wzmianki dotyczące konstrukcji latających to chińskie latawce sprzed 2 tys. lat przed naszą erą, to właśnie Leonardo da Vinci zasłynął z pierwszego kompletnego projektu maszyny latającej. Poświęcił długie godziny na zrozumienie ruchu skrzydła ptaka i próbował to przełożyć na konstrukcję mechaniczną.
„Gdy już posmakowałeś lotu, zawsze będziesz chodzić po Ziemi z oczami utkwionymi w niebie, bo tam właśnie byłeś i tam zawsze będziesz pragnął powrócić” – Leonardo da Vinci.
Potrzeba było jeszcze kilku kolejnych stuleci, abyśmy oderwali się od ziemi na dobre. 27 sierpnia 1783 r. Jacques Alexandre Charles z pomocą rodzeństwa wypuścił w powietrze z Champ de Mars w Paryżu pierwszy balon napełniony wodorem. 19 września tego samego roku w Wersalu odbył się pierwszy lot załogowy.
I to właśnie w tamtym momencie czas przyspieszył. Wiek XVII i XVIII to wiele ważnych badań nad aerodynamiką i pracą skrzydeł. W tym okresie opublikowano Zasady dynamiki Newtona oraz prace wybitnych matematyków i fizyków, które doprowadziły do ustanowienia nowoczesnej koncepcji samolotu w 1799 roku. 72 lata później Francis H. Wenham i John Browning budują pierwszy tunel aerodynamiczny, a ich badania służą do dalszych eksperymentów i przesuwania możliwości przemieszczania się w powietrzu. W tym samym czasie niemiecki inżynier Otto Lilienthal opracowuje precyzyjne pomiary sił działających na skrzydła pod różnymi kątami, które pomagają braciom Wright wzbić się w powietrze. Niewielu wie, że po opublikowaniu swoich tez Otto Lilienthal zaprojektował i zbudował serię szybowców jedno i dwupłatowych, którymi odbył ponad 2000 lotów!
Pierwsza i druga wojna światowa znacznie przesunęły granicę awiacji, dokładając do tego wynalazki, takie jak komunikacja radiowa, telefon, nawigacja, balistyka, czy całe spektrum nowych materiałów i technologii ich obróbki. Ludzie zaczęli śmielej patrzeć już nie tylko na koncepcję przemieszczania się w powietrzu z miejsca na miejsce na Ziemi, ale również potencjalne podboje kosmosu.
Kontrowersyjna współpraca Stanów Zjednoczonych z genialnym niemieckim inżynierem Wernherem von Braunem i jego zespołem, a także okoliczności zimnej wojny i badania wielkich naukowców takich jak Freedman doprowadziły do przełomu. 16 lipca 1969 (13:32:00 UTC) pod dowództwem Neila Armstronga załoga Apollo 11 wylądowała na Księżycu. Było to pierwsze globalnie emitowane wydarzenie jednoczące ludzi ponad podziałami politycznymi i geograficznymi. Ziemianie wychodzili na ulice czy do ogrodów i z mieszaniną nadziei, lęku i ciekawości patrzyli w niebo. Wiele dzieciaków tamtego pokolenia właśnie w tamtym momencie podjęło decyzję o studiach inżynierskich. Inni zaczęli planować karierę kosmonauty lub astronauty. Modę, architekturę, muzykę, film i technologię opanowała kosmiczna gorączka. Ludzie dywagowali i tworzyli coraz śmielsze wizje życia w kosmosie. Sztuka i kultura tego okresu pozwoliła nam marzyć i tworzyć najbardziej odważne wizje, na jakie pokusiła się ludzkość.
Do tej pory zaledwie 12 osób miało okazję postawić stopę na Księżycu. Mimo wielkich nadziei, marzeń i wysiłku, program kosmiczny zamarł w martwym punkcie biurokracji na całe dekady. Jednak nie umarła idea i pragnienie wielu o zamieszkaniu na innych planetach czy podróżach przez galaktyki w samowystarczalnych statkach kosmicznych. I choć mamy stacje kosmiczne na niskiej orbicie okołoziemskiej, które od lat przeprowadzają setki eksperymentów naukowych, poszerzając nasz horyzont poznania, to nie polecieliśmy dalej niż tych 12 śmiałków na przełomie lat 60. i 70.
Całe pokolenie poczuło się rozczarowane tym, gdzie zaprowadziły nas technologie, co bardzo trafnie podsumował Buzz Aldrin, jeden z pierwszych ludzi na Księżycu, mówiąc: „Obiecywaliście lądowanie na Marsie, a daliście mi Facebooka”. Obecnie przemysł kosmiczny złapał wiatr w żagle. Pojawiła się nadzieja, że za naszego życia staniemy się w końcu gatunkiem międzyplanetarnym. Branża otworzyła się na sektor prywatny, który rozpoczął nowy rozdział „wyścigu kosmicznego”, a miliarderzy postanowili zainwestować swoje fortuny w gwiezdną turystykę czy marsjańskie miasta. Tym samym obudziły się nadzieje w młodym pokoleniu, wychowanym na spektakularnych filmach sci-fi czy grach komputerowych. Postęp technologiczny wskoczył na jeszcze wyższy bieg, a rozwiązania, które w „Odysei kosmicznej 2001” wydawały się niemożliwe do realizacji, stały się naszą codziennością. To z kolei zachęciło tysiące kreatywnych umysłów żądnych nowych wyzwań do jeszcze bardziej wytężonej pracy.
Lata marazmu nie poszły jednak na straty. SkyLab, Stacja MIR, a obecnie Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (ISS) dały nam odpowiedź na pytania o to, co się dzieje z ludzkim ciałem po roku życia w nieważkości. Umiemy już budować systemy podtrzymujące życie, które wykorzystujemy również na Ziemi, nauczyliśmy się dobierać załogi i rozwinęliśmy telemedycynę na długo przed pandemią COVID-19. Dzięki zdjęciom z ISS możemy obserwować zmiany klimatyczne oraz wykorzystywać technologie stworzone dla stacji, takie jak panele słoneczne czy oczyszczalnie wody, do ratowania klimatu.
Od początku eksploracji kosmosu 569 osób (na dzień 23 kwietnia 2021) miało tę wielką przyjemność i przywilej zobaczyć naszą planetę z perspektywy gwiazd. Wystąpiło nawet zjawisko nazwane „overview effect” mówiące o transcendentnym przeżyciu, jakim jest zobaczenie Ziemi z perspektywy np. Księżyca jako niewielkiej niebieskiej kropki zawieszonej w czarnej otchłani. Dla niektórych to doświadczenie okazało się początkiem zupełnie nowej drogi. Po powrocie wielu postanowiło zostać artystami. Alan LaVern Bean, czwarty człowiek, który stanął na powierzchni Księżyca, po zakończeniu kariery w NASA poświęcił się sztuce i do końca życia malował obrazy inspirowane swoimi doświadczeniami.
Mimo iż z punktu widzenia laika nie zrobiliśmy widowiskowego skoku w głęboki kosmos, to wysłaliśmy łaziki na Marsa czy Księżyc, a także zaawansowane teleskopy poza nasz układ słoneczny. Dzięki tym odkryciom możemy obecnie planować budowanie baz, wydobycie surowców na naszym satelicie i czerwonej planecie, a także wiemy tyle, ile nigdy wcześniej w historii. Regularnie odkrywamy egzoplanety i uczymy się o czasie (głównej jednostce pomiarowej w kosmosie), operując liczbami, które są równie abstrakcyjne co sztuka Pollocka dla swoich odbiorców w latach 50.
Kosmos inspiruje, przeraża i popycha nas w nieznane. Stawia przed nami pytania, o których w wygodnym zachodnim świecie nie myśleliśmy od dawna albo wcale. Mądrzejsi o doświadczenia przodków rozmawiamy o etyce w załogowych misjach kosmicznych, gdzie sytuacje ekstremalne stają się codziennością. Stawiamy pytania o prawo do własności i wydobycie na terenach terra incognita, zastanawiamy się nad możliwością poznania innych istot żywych w tym bezkresie nieskończoności. Te sytuacje stają się coraz bardziej możliwe, dlatego ilość pomysłów i dywagacji rośnie, co przekłada się na język kultury i sztuki. To dzięki niej oswajamy to, co nieznane, w możliwe do pojęcia.
Wszystkie aktywności, które od najmłodszych lat uelastyczniają nasz ludzki umysł, pozwalają marzyć, kreować i konstruować figury z pozoru niemożliwe. Dają nam szansę na przekraczanie dotychczasowych, zastanych horyzontów. Z własnego doświadczenia wiem, że niemożliwe nie istnieje i że jeśli się bardzo chce, to można. A droga odkrywcy czy artysty nigdy nie jest łatwa, ponieważ ten typ człowieka zawsze wychodzi poza sztywne ramy społeczne. Jednak nagroda, jaką może być globalna zmiana perspektywy, mobilizuje do działania, hartuje charakter i popycha w nieznane.
Mam ogromne marzenie, że wszyscy młodzi twórcy, których prace można podziwiać na stronach tej książki, jeszcze nie raz pokażą nam, jak wiele jako ludzkość możemy osiągnąć i jak daleko możemy polecieć – nie tylko w snach i marzeniach.
dr Joanna Jurga
Tekst powstał dla projektu Future Artist prowadzonego przez Ewę Kokot w katowickim Mieście Ogrodów – Instytucji Kultury im. Krystyny Bochenek. Ewa w ramach projektu prowadzi otwartą grupę na FB do której Was serdecznie zaprasza TU. Cała publikację dotyczącą działań artystów inspirowanych kosmosem znajdziecie TU.
Redakcja: Kamy Wojtkiewicz