Świat, który znamy i w którym jeszcze niedawno żyliśmy, był szybki, brutalny i nie brał jeńców. Albo nadążało się za zmianami, albo wypadało z gry. Tempo życia tak radykalnie różne od tego, w jakim żyło pokolenie powojenne, spowodowało nieuchronne zmiany technologiczne, społeczne i kulturowe.
Żyjemy w środowisku, które teoretycznie ma nam zapewniać bezpieczeństwo fizyczne: jesteśmy więc pilotowani, monitorowani, prześwietlani oraz ostrzegani o różnego rodzaju zagrożeniach, wynikających z funkcjonowania w przestrzeni (którą dzielimy z innymi). Poprzez zwiększenie kontroli utraciliśmy jednak delikatność związaną z odczuwaniem zmysłowym człowieka. Często zapewniane nam bezpieczeństwo powoduje w nas dyskomfort i lęk. Zamiast czuć się bezpieczniej, podświadomie czujemy się zagrożeni. Równocześnie przestrzeń i przedmioty wokół nas są projektowane i produkowane głównie z nastawieniem na walory estetyczne. Do tej pory ważne było, aby produkt był przyjemny dla oka. Rzeczy miały być po prostu ładne, dobrze wyglądać na billboardach i dobrze się sprzedawać… Takie podejście maksymalnie zwiększyło wykorzystywanie bodźców wzrokowych z pominięciem innych zmysłów. W efekcie skręciliśmy w stronę okulocentryzmu.
Nie jestem psychologiem ani socjologiem, który przeprowadza rzetelną diagnozę społeczną. Jestem jednak projektantką, obdarzoną empatią, umiejętnością obserwacji, ciekawością świata, nieustającą chęcią zadawania pytań i projektowania odpowiedzi. Specjalizuję się w projektowaniu dającym poczucie bezpieczeństwa i chciałabym wam opowiedzieć, jakie widzę szanse w odpowiedzialnym projektowaniu – nie tylko produktów, ale także doświadczeń w „czasach zarazy”, tak aby nam wszystkim żyło się lepiej.
ZMYSŁOWY ODBIÓR RZECZYWISTOŚCI
Warto zdać sobie sprawę z tego, jak odbieramy rzeczywistość – a mianowicie robimy to za pomocą zmysłów, których w podstawowej (klasycznej) klasyfikacji mamy pięć. Każdy z nich opatrzyłam cytatem, który trafnie opisuje jego funkcję:
- dotyk „Czy to nie dziwne, że zmysł dotyku, tak nieskończenie mniej ceniony przez ludzi od wzroku, staje się w krytycznych momentach naszym głównym, jeżeli nie jedynym, kluczem do rzeczywistości.” V. Nabokov.
- słuch „(…) strukturyzuje i artykułuje doświadczenie i rozumienie przestrzeni. (…) tworzy poczucie łączności i solidarności” J. Pallasmaa.
- węch „Konkretny zapach powoduje, że nieświadomie wchodzimy w przestrzeń całkowicie już zapomnianą przez pamięć siatkówkową; nozdrza budzą zapomniany obraz i zaczynamy marzyć.” J. Pallasmaa.
- smak „Powiedz mi, co jesz, a powiem ci, kim jesteś.” A. Brillat-Savarin.
- wzrok „Oko jest narządem dystansu i oddzielenia, podczas gdy dotyk jest zmysłem bliskości, intymności i czułości.” J. Pallasmaa.
Każdy ze zmysłów pracuje inaczej i dostarcza do naszego mózgu inny zakres informacji. Część z nich działa bez użycia naszej woli (np. słuch). To za ich pomocą dobieramy partnerów (węch), poruszamy się w przestrzeni (wzrok), uspokajamy się (dotyk) czy odczuwamy przyjemność (np. smak). Niektóre uległy drastycznej nobilitacji w postindustrialnej rzeczywistości (wzrok), inne popadły w zapomnienie (węch). Jednak to zgrane działanie wszystkich pięciu powoduje, że możemy odczuwać spokój i budować w sobie poczucie bezpieczeństwa.
PROJEKTOWANIE SYNESTETYCZNE
„Teoria pięciu zmysłów to nie tylko przydatne narzędzie do oceny różnych doświadczeń. Pozwala zastosować najlepsze doświadczenia w projektach […]. Dobry design wygląda świetnie – ale dlaczego nie miałby też świetnie pachnieć, brzmieć czy smakować?” podkreślał Jinsop Lee w wystąpieniu TED Talks, podczas którego dzielił się swoją teorią designu dla pięciu zmysłów. Projektant miał nadzieję, że ludzie zaczną zauważać wielopłaszczyznowe doświadczenia.
Celem projektowania synestetycznego, czyli takiego, które dotyczy odbioru przestrzeni i obiektów za pomocą wszystkich zmysłów, jest więc odpowiedź na zaobserwowaną – nieustająco zachodzącą – zmianę społeczną. Środowisko, w którym żyjemy wytrąciło człowieka z równowagi. Sterylizacja otoczenia, jednostkowanie się społeczeństwa, jeszcze do niedawna radykalne przyspieszenie tempa życia, przeniesienie wielu doświadczeń oraz relacji w świat wirtualny, a także rozwój technologii doprowadziły do zanikania doświadczeń zmysłowych oraz do nierównego wykorzystywania poszczególnych zmysłów. Wskutek tego nasze zmysły „szaleją”. Zatraciliśmy balans i harmonię współpracy z własnym ciałem, przez co coraz częściej tracimy zdolność funkcjonowania w społeczeństwie.
Co więc możemy zrobić, aby było nam po prostu lepiej?
Wykorzystując całą obecną wiedzę o działaniu naszego ciała, projektanci coraz częściej starają się sprostać wyzwaniom XXI wieku. Mamy już na rynku lampy, które dzięki emitowanemu przez żarówkę ciepłu pięknie pachną kardamonem i biszkoptem, do tego żółty kolor zapachowego abażuru nadaje światłu ciepłą, relaksacyjną barwę. Mamy również poduszkę, która pomaga radzić sobie z bezsennością poprzez emitowanie białego szumu, ciepła i ruchu, który pomaga nam głębiej oddychać. Na rynku znajdziemy też sztućce, które dzięki swoim fakturom podbijają smak jedzonej potrawy i barierkę dedykowaną mostom, która poza funkcją bezpieczeństwa jest instrumentem muzycznym.
Od kilku lat możemy obserwować, jak na rynku pojawiają się przedmioty dbające nie tylko o nasz komfort użytkowy, ale także społeczny czy kulturowy. Idee takie jak fair trade, recykling, less waste czy zrównoważony rozwój mają coraz szersze grono zwolenników, zarówno wśród producentów, jak i projektantów czy klientów. Co roku wydziały projektowe publikują wiele pięknych dyplomów, których celem jest mobilizacja naszych zmysłów do prawidłowego działania. Studia projektowe na całym świecie tworzą przedmioty i usługi pokazujące, jak jeden obiekt może zmienić znaczenie, gdy nadamy mu nową funkcję.
Te zmiany już zachodzą i mam szczerą nadzieję, że niebawem rozwiązania synestetyczne będą bardziej popularne niż jednorazowe plastikowe sztućce w barach szybkiej obsługi. Będzie to oznaczać, że w końcu skupiliśmy się na człowieku i jego potrzebach, a nie na narzuconych zyskach producentów. Szersze spojrzenie na wyzwania projektowe i szukanie nieszablonowych rozwiązań daje nam możliwość wprowadzania na rynek zupełnie nowych jakości. Całą sobą stoję za projektowaniem odpowiedzialnym i wdrażaniem tylko takich rozwiązań, które zdecydowanie poprawiają jakość naszego życia.
Pytanie brzmi, czy odpowiednio zaprojektowane przedmioty i obiekty mogą nas uspokajać? Czy projektanci mają moc stymulowania naszych emocji? Czym się kierować w momencie światowej paniki, by było nam lepiej i łatwiej przetrwać te dziwne czasy niepewności i rozedrgania?
Jako projektanci jesteśmy uczeni ergonomii, historii designu, materiałoznawstwa. Mamy wykłady z antropologii czy etnografii. Uczymy się o człowieku, aby móc projektować rozwiązania na miarę jego potrzeb we współczesnym świecie. Wiemy, czemu smartfony mają taką, a nie inną krzywiznę krawędzi, krzesła określony profil, a znaki drogowe intensywne kolory. Myślę, że znaczna część moich kolegów i koleżanek po fachu wykorzystuje tę wiedzę właśnie do tego, by służyć człowiekowi. W dobie aktualnego chaosu i „nic nie robienia”, od którego zupełnie odwykliśmy, rynek ma dla nas niezwykle ciekawą ofertę produktów i usług, które mogą nam ułatwić przetrwanie „czasów zarazy”.
Każdy z nas słyszał w swoim życiu o różnych metodach relaksacji: joga, ćwiczenia oddechowe, mindfulness, medytacja i kolorowanki antystresowe. Jest wiele technik pochodzących zarówno ze wschodu, jak i z zachodu, mających nam przynieść ulgę w codzienności przepełnionej stresem. Obecnie, za sprawą wyjścia tego rodzaju praktyk z szuflady NEW AGE, możemy bez problemu korzystać z takich aplikacji jak Headspace czy Calm, które są nie tylko pięknie zaprojektowane wizualnie i użytkowo, ale także przynoszą realne korzyści. W trakcie przeprowadzania badań do pracy doktorskiej udało mi się zachęcić analogowych astronautów do codziennego korzystania z takich aplikacji w trakcie izolacji w Habitacie Lunares. Do tego mamy szereg kanałów na YouTubie i Instagramie, które pozwalają nam ćwiczyć jogę, pilates czy medytację on-line. Na rynku jest też coraz więcej lokalnych marek produkujących poduszki do medytacji, maty do jogi, czy inne pomoce wykonane w sposób odpowiedzialny, zarówno materiałowo, jak i społecznie. Naturalne materiały, piękne kolory, lokalna produkcja oraz jakość małych manufaktur pozwala na stworzenie przedmiotów na lata.
W „czasach zarazy” warto zwrócić uwagę na to, że to dom jest naszym azylem, a azyl to miejsce ciepłe, przytulne i miękkie. Jeśli możemy, wymieńmy żarówki na takie o ciepłym świetle na poziomie 2700K, wyposażmy się w świece, zadbajmy o odpowiednią wilgotność powietrza (50-60%), zastosujmy oleje do aromaterapii. Chociaż osobiście uważam, że nie ma lepszego zapachu niż domowe ciasto, wyjęte prosto z pieca. Posprzątajmy i oswójmy przestrzeń, która jeszcze do niedawna była tylko naszą sypialnią w codziennej gonitwie za lepszym jutrem, ponieważ to od tego, jak nam w niej będzie może zależeć, czy nie zwariujemy zamknięci w czterech ścianach.
MAKERSI
To ci, co powrócili do rzemiosła. Wytwarzają często tradycyjnymi metodami, w krótkich seriach przedmioty nieidealne, ale charakteryzujące się pracą ludzkich rąk. Materiały, których używają są trwałe, a każdy obiekt ma swoją historię. Jeśli więc macie w domu druty i starą wełnę to dobry moment, by zaprzyjaźnić się z robótkami ręcznymi. Jeśli zaś dysponujecie w piwnicy narzędziami po dziadku, może teraz jest czas na to, by odrestaurować stare krzesło albo nawlec zerwane korale w nowy naszyjnik. Praca manualna opierająca się na relacji oko-ręka tworzy w naszym mózgu nowe połączenia neuronowe, a widoczny efekt pozwala na poczucie sprawczości – satysfakcji, której tak często brakuje nam w codziennej pracy biurowej w excelowych tabelach. Wszystko, co wytworzymy manualnie będzie się opierać na doświadczeniach wielozmysłowych, a za to nasze ciało podziękuje nam redukcją napięcia i uczuciem spokoju.
Niezależnie od tego, czy postanowicie medytować, gotować, dziergać, czy czytać – pamiętajcie o zadbanie o to, by było Wam z tym dobrze. Nic na siłę. Objawy wieloletniego stresu nie znikną za pomocą czarodziejskiej różdżki, więc cierpliwość i pokora jak zawsze bardzo się przydadzą. Jeśli jednak czujecie, że na ten moment jedyne doświadczenie, które jest w stanie was uratować to sen, to połóżcie się w łóżku, nakryjcie miękkim kocem, włączcie płytę Sleepoholic i udajcie się do krainy snów.
Dobrej nocy lub pięknego dnia.
ilustracje by boska Martyna Ochojska